Poranek. Pierwsza kawa. Bierzesz do ręki swój smartfon lub włączasz laptopa. Logujesz się na LinkedIna, by zrobić sobie poranną prasówkę i sprawdzić co słychać w Twojej sieci kontaktów, aż tu nagle… jakoś jasno, jakoś inaczej. Co się dzieje?! Nic takiego. To tylko LinkedIn, który obudził się z długiego snu i postanowił nie czekać do Sylwestra, by wcielić w życie postanowienie: „nowy rok, nowy ja”. Co się na nim zmieniło? Tego dowiesz się już za chwilę. 😉
Koniec z „niebieskim” LinkedInem
No… może nie do końca. Jednak trudno nie zauważyć, że serwis postanowił zerwać ścisłą relację z tą barwą. LinkedIn podobny niegdyś pod względem kolorystycznym do Facebooka i Twittera, zdecydowanie rozjaśnił swój interfejs, który od teraz ma być bardziej przejrzysty i intuicyjny w nawigacji dla użytkowników (Rys. 1)
Trudno się zresztą z tym nie zgodzić. Biały pasek na górze serwisu jeszcze mocniej zwraca uwagę na wewnętrzną wyszukiwarkę, która podkreślona została kontrastowym kolorem. Wcześniej dość mocno zlewała się z tłem, przez co niektórzy mieli problem z jej znalezieniem i skorzystaniem z jej możliwości.
Kolorowe życie tchnięto również w ikony, które znajdują się w oknie tworzenia publikacji na LinkedIn. Wśród nich pojawiła się ta związana z tworzeniem wydarzeń w serwisie, dzięki czemu korzystanie z tego narzędzia stało się jeszcze bardziej intuicyjne.
Mam jednak złą wiadomość dla marek, które stawiają na bardzo jasną, pastelową identyfikację wizualną. Wasze posty mogą zlać się z nowym tłem LinkedIna. Pora więc zastanowić się nad jakąś zmianą lub nad zastosowaniem w swoich grafikach tzw. eye-catcherów, które przykują do nich wzrok, a które świetnie na swoim blogu opisał Tomasz Brusik.
LinkedIn Stories nareszcie w Polsce!
O ile przeglądarkowa wersja serwisu mogła nas nieco zaskoczyć, o tyle aplikacja mobilna niektórych dosłownie zwaliła z nóg. Okazało się bowiem, że na górze serwisu pojawiły się długo wyczekiwane LinkedIn Stories (Rys. 2).
I nie wiem jak Ciebie, ale mnie osobiście troszeczkę zawiodły. Po kilku latach międzynarodowych testów spodziewałam się czegoś więcej. LinkedIn Stories w aktualnej wersji wyglądają jak ubogi krewny analogicznej funkcji, którą znamy z Instagrama (Rys. 3).
Co jednak warto o nich wiedzieć?
- Tworzymy Stories przytrzymując ikonkę plusika przy naszym zdjęciu profilowym.
- Za ich pomocą możemy dzielić się zdjęciami, grafikami i materiałami wideo (maksymalnie 20-sekundowymi).
- Nasze relacje „żyją” w serwisie przez 24 godziny od momentu publikacji.
- W LinkedIn Stories możemy oznaczać innych użytkowników oraz firmy.
- Do relacji możemy dodawać napisy z kolorowym tłem lub naklejki.
- Każdy użytkownik może odpowiedzieć na naszą relację w prywatnej wiadomości.
- Twórca Stories ma możliwość podejrzenia ile osób i kto konkretnie wyświetlił jego relację.
Warto przy tym podkreślić, że dostęp do tworzenia relacji otrzymały jednocześnie profile osobiste i firmowe, co wiąże się niestety z kolejną wadą tej funkcji. Opiekując się wieloma profilami na LinkedInie, w pierwszej kolejności widzimy możliwość tworzenia ich relacji, a dopiero później relacje pozostałych użytkowników serwisu. Nie działa tu więc mechanizm dobrze nam znany z Instagrama, dzięki któremu najświeższe Stories widoczne są na samym początku listy.
Jednak koniec narzekania! Zastanówmy się, jakimi treściami można się tutaj dzielić, abyśmy nie zostali posądzeni o infantylność na LinkedIn. Moje pierwsze skojarzenia z LinkedIn Stories to:
- relacje z wydarzeń, w których bierzemy udział, dzięki czemu pokażemy, że trzymamy rękę na pulsie branży i stawiamy na rozwój;
- AMA (ang. ask my anything) – nic nie stoi na przeszkodzie, aby wcześniej zebrać od użytkowników serwisu pytania na tematy, które ich interesują, a następnie udzielić na nie odpowiedzi w formacie Stories;
- dzielenie się wiedzą i newsami – np. w postaci krótkich porad. Można z tego zrobić nawet cykl tematyczny lub nową odmianę popularnych prasówek;
- pokazanie kulis naszej pracy – co może być szczególnie ciekawe, jeśli reprezentujemy jakąś niestandardową branżę na LinkedIn, np. rolniczą lub jesteśmy dziennikarzami przeprowadzającymi wywiady z ciekawymi osobami.
Generalnie naszym jedynym ograniczeniem w tworzeniu Stories na LinkedIn powinna być wyobraźnia i… wyczucie tego serwisu. Pamiętaj, że mamy tutaj do czynienia z nieco inną grupą docelową niż na Facebooku czy Instagramie. W dużym uproszczeniu jest to biznes, który poszukuje wiedzy, ciekawostek, twardych danych i oczywiście kontaktów biznesowych. Przedstawicieli tego sektora raczej nie będzie interesować to, że właśnie trenujesz CrossFit, jesteś na spacerze czy jesz owsiankę. 😉
Newsletter nie tylko w mailingu!
Do tej pory newslettery kojarzyły Ci się tylko z mailingami? Czas tym z tym skończyć! Od teraz masz możliwość ich tworzenia bezpośrednio na LinkedInie. Jak? To bardzo proste! W oknie tworzenia publikacji wybierasz opcję napisania artykułu. Tam zyskujesz możliwość stworzenia biuletynu (Rys. 4), wraz z określeniem częstotliwości jego publikacji, która jednak do niczego nie zobowiązuje. I to by było na tyle. Pozostaje Ci jedynie wypełnić swój newsletter treścią i puścić go w świat.
Niewątpliwą zaletą tego rozwiązania jest możliwość subskrybowania wybranych newsletterów, jak również otrzymywanie powiadomień za każdym razem, gdy pojawi się nowa publikacja tego typu. Poza tym biuletyny mają dostęp do tych samych narzędzi co artykuły w serwisie. W praktyce oznacza to między innymi możliwość udostępniania ich w innych mediach społecznościowych, jak również dostęp do statystyk. Chcesz zobaczyć, jak taki newsletter prezentuje się bezpośrednio na LinkedInie? Kliknij tutaj. 🙂
LinkedIn wie, że mamy pandemię
… i w związku z tym oddaje w nasze ręce narzędzia, które ułatwią nam pracę zdalną. Jednym z nich jest możliwość tworzenia spotkań wideo w wiadomościach prywatnych (Rys. 5).
Jak widzisz, do dyspozycji masz tutaj generowanie spotkań wideo na takich platformach, jak Microsoft Teams, Zoom czy BlueJeans. Zajmie Ci to dosłownie kilka sekund, o ile oczywiście masz stworzone konto na którejś z nich.
Pamiętaj jednak, że to rozwiązanie opiera się w dużej mierze na współpracy z zewnętrznymi dostawcami. Wiąże się to z tym, że LinkedIn nie pokaże Ci, kto zdecydował się dołączyć do danego spotkania. W wiadomości prywatnej wygenerujesz jedynie link, za pomocą którego inni uczestnicy będą mogli w nim uczestniczyć. Reszta nie zależy już od LinkedIna.
A skoro już o pandemicznych rozwiązaniach mowa… na company page pojawiła się możliwość opublikowania swojej „odpowiedzi na COVID-19” (Rys. 6)
Serwis sugeruje, by wykorzystać tę przestrzeń do tego, by opowiedzieć swojej społeczności o tym, w jaki sposób Twoja firma funkcjonuje w czasie pandemii koronawirusa. Do dyspozycji masz tutaj aż 2000 znaków, więc śmiało możesz się rozpisać. To idealne miejsce do tego, by zaprezentować nowe zasady funkcjonowania Twojego biznesu dla klientów lub np. pokazać alternatywną wersję prowadzenia rekrutacji do Twojej firmy, jeśli Twój company page ma na celu budowanie wizerunku marki pracodawcy z wyboru. 🙂
Zaangażuj pracowników na LinkedIn
Portal należący do Microsoftu doskonale wie, że warunkiem powodzenia company page jest zaangażowanie w komunikację również pracowników. Dlatego też większość profili firmowych wzbogaciła się w funkcję powiadamiania ich o nowych aktualizacjach na profilu (Rys. 7).
Dzięki temu zyskasz pewność, że wszyscy zainteresowani dowiedzą się o nowej publikacji i być może wejdą z nią w interakcję, dodając jej tym samym kilka punktów do fajności. 😉
Przy okazji warto wiedzieć, że i panel analityczny stron firmowych w sekcji Aktywność również wzbogacił się o przydatne, choć kosmetyczne nowości. Od teraz mamy możliwość filtrowania aktywności po konkretnych rodzajach interakcji, np. po wzmiankach, komentarzach czy udostępnieniach (Rys. 8). W dodatku jeśli pod Twoją publikacją zaangażują się pracownicy, LinkedIn Cię o tym bezpośrednio poinformuje, podkreślając na czerwono, że jest to „Aktywność pracownika”.
Co dalej, LinkedInie?
To wiedzą tylko twórcy serwisu. Mam jednak pewne przeczucie, że kolejnym krokiem będzie położenie większego nacisku na reklamy w serwisie. Już teraz skrót do Menadżera Kampanii pojawił się na głównym pasku portalu. Nie bez powodu też na stronach firmowych można podejrzeć kampanie reklamowe, które wypuściła dana marka. W końcu nic tak nie napędza do działania w danym obszarze, jak aktywność konkurencji… 😉 Pozostaje nam więc tylko to obserwować, reagować i testować nowości, które pojawiają się w tym medium. Kto wie, czym jeszcze zaskoczy nas poczciwy LinkedIn? 🙂
Warto zapamiętać
- LinkedIn zmienił swój interfejs nie tylko w wersji przeglądarkowej, ale także w swojej aplikacji mobilnej.
- LinkedIn Stories nareszcie pojawiły się w Polsce! W dodatku możliwość skorzystania z tego formatu otrzymały jednocześnie profile osobiste i firmowe.
- Newslettery śmiało wkroczyły na LinkedIn, jednak dostęp do nich mają tylko i wyłącznie użytkownicy indywidualni.
- Na stronach firmowych na LinkedIn pojawiło się kilka kosmetycznych nowości, takich jak filtry aktywności (również pracowniczej), czy możliwość podejrzenia reklam tworzonych w serwisie przez daną markę.
Bardzo fajna esencja o nowościach w LinkedIn. 🙂 Niestety u mnie nie wszystkie są widoczne. Np. kolor górnego paska nadal mam szary – tak na mobilu, jak i w przeglądarce.
Niestety każdy serwis społecznościowy zmiany wprowadza stopniowo u wszystkich użytkowników. Na niektóre nowości trzeba jeszcze poczekać, ale na pewno warto! 🙂
Dziękuję za zgrabny i konkretny artykuł. Właśnie poszukiwałam informacji jak zrobić story na LinkedIn i proszę – mam odpowiedź. Na pewno będę zaglądać na Pani blog i do zobacznia na LinkedIN
Bardzo się cieszę! 😉 Obiecuję, że w nowym roku tych treści na blogu pojawi się zdecydowanie więcej. Trzymam kciuki za Stories! 😉
Wiesz może, czy można tworzyć stories w wersji przeglądarkowej? i czy można podpiąć link do strony www?;)
Póki co Stories można tworzyc tylko z poziomu aplikacji mobilnej i nie ma możliwości dodawania klikalnych linków. Można je umieścić w formie tekstu i – jeśli są proste – zainteresowani mogą je sobie przepisać. 🙂
Pani Dagmaro, bardzo sobie cenię pani szeroką wiedzę oraz chęć dzielenia się nią w różnych mediach (ja na panią natrafiłam poprzez konferencję I love Marketing). I mam do pani takie pytanie ogólne: w jakim języku – jako firma – publikować posty na IN? Pracuję w sieci szkół językowych, więc wydawało mi się słuszne, że będzie to angielski (by pokazać naszą „sprawność językową” ;), bo nasi nauczyciele nauczają dzieci tylko po angielsku, a nasi franczyzobiorcy muszą znać ten język, by założyć szkołę). Ale ostatnio się dowiedziałam, że raczej pod uwagę powinnam brać narodowość naszej grupy docelowej, a oni w większości są Polakami. I teraz nie wiem, czym się lepiej kierować. A może robić posty mieszane (cześć po polsku, a drugą część po angielsku)? Co by pani doradziła? Z góry dziękuję, Awa
Bardzo mi miło! 😉 Język profilu – osobowego lub firmowego – zawsze powinien być zgodny z językiem, którym posługuje się nasza grupa docelowa. Jeśli zatem przedstawiciele tej grupy są Polakami, to wówczas komunikacja powinna odbywać się w języku polskim. Na company page mamy ponadto możliwość targetowania postów, np. do naszych obserwatorów, którzy posługują się konkretnym językiem. Można z tej opcji skorzystać i wówczas wybrane posty, napisane po angielsku, targetować do odbiorców, którzy posługują się tym językiem. Żeby jednak móc post targetować, musimy mieć przynajmniej 300 obserwujących spełniających dane kryterium. Tj. w tym przypadku przynajmniej 300 obserwujących stronę, musiałoby komunikować się w języku angielskim.
Warto też wiedzieć, że na LinkedIn, na stronach firmowych, możemy tworzyć opis firmy w kilku wersjach językowych. 😉
Bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. I – mam nadzieję – do zobaczenia na I Love Marketing w kwietniu 🙂