Czy wiesz, ile godzin tygodniowo spędzasz w internecie? No cóż… przynajmniej kilka. W tym czasie karmisz swój wzrok słowami, które pojawiają się na ekranie Twojego telefonu lub komputera. Angażujesz zmysł dotyku, używając myszy lub klawiatury. No i oczywiście rozpraszasz się co chwilę dźwiękami płynącymi wprost do Twoich uszu z internetowych komunikatorów. Internet angażuje więc prawie wszystkie Twoje zmysły i… robi to jednocześnie! W dodatku to samo co Ty każdego dnia przeżywają również odbiorcy Twoich treści w social mediach. Jak więc w tym gąszczu informacji i bodźców sprawić, by zatrzymali się na chwilę przy treściach, które tworzysz? Dziś odpowiem Ci na to pytanie. 😉

Koniec złudzeń

Przyjrzyj się temu, jak wygląda Twoja aktualna sesja internetowa. Założę się, że masz otwartych co najmniej kilka kart w swojej przeglądarce: coś do przeczytania na teraz, coś na później (co zazwyczaj nigdy nie następuje 😉 ), a do tego w tle pocztę elektroniczną i oczywiście wybrane social media.

Niczym żaba sprawnie skaczesz z zakładki na zakładkę i z nagłówka na kolejny nagłówek, łudząc się, że Twoi odbiorcy są inni i postępują inaczej. Tymczasem standardowi użytkownicy sieci:

  • czytają same nagłówki i parę pierwszych linijek tekstu, jeśli ten naprawdę ich zainteresuje,
  • przelatują wzrokiem cały tekst lub…
  • szukają po wybranych frazach tego, co ich finalnie zaciekawi.

W dodatku nie jest to wiedza szczególnie odkrywcza. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że już w latach 30. XX wieku David Oglivy, jeden z najbardziej znanych twórców reklamy, powiedział, że 80% ludzi czyta tylko nagłówki, więc należy poświęcić im największą część pracy nad tekstem. Niestety w social mediach często o nich zapominamy… W konsekwencji odbiorcy pomijają nasz tekst wzrokiem, a nasza radosna twórczość szybko ginie w odmętach internetu.

Żeby do tego nie dopuścić, warto zacząć tworzyć skuteczne nagłówki. Jak? Na przykład posługując się luką informacyjną.

Zdjęcie dodane przez Anete Lusina: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/uprawa-etnicznej-bizneswoman-na-czacie-na-smartfonie-w-poblizu-laptopa-na-stole-5239740/

Luka informacyjna

Luka informacyjna w najprostszym ujęciu jest różnicą pomiędzy tym, co już wiemy, a tym… czego chcielibyśmy się dowiedzieć. W efekcie w naszych głowach powstaje potrzeba uzupełnienia braku posiadanych informacji, a co za tym idzie konieczność przeczytania całej treści, by uzyskać komplet wiedzy na dany temat.

Mistrzami w konstruowaniu luk informacyjnych są małe dzieci. Mój 3-letni syn zaskoczył mnie kiedyś pytaniem, brzmiącym: „mamo, co się stanie, gdy Saturn zgubi pierścienie?”. Gdy pierwszy szok powstały po usłyszeniu tych słów ze strony dziecka już minął, zrozumiałam, że to doskonały przykład luki informacyjnej! Wiem przecież, że istnieje taka planeta i mam nawet całkiem niezłe pojęcie o tym, z czego składają się jej pierścienie. Nie wiem jednak, co się wydarzy, gdy Saturn pozbędzie się swoich pierścieni. W mojej głowie powstała więc silna potrzeba, by się tego dowiedzieć.

Lukę informacyjną można też prosto zastosować poprzez dodanie do komunikatu zwrotu „tak naprawdę”. Przykład? Proszę bardzo!

Gdybym rozpoczęła swój post w social mediach pytaniem: „Czy wiesz, co dla Ciebie oznacza Polski Ład?”, prawdopodobnie pominąłbyś go wzrokiem podobnie, jak pozostali użytkownicy sieci. Jeśli jednak mój komunikat brzmiałby nieco inaczej: „Czy wiesz, co dla Ciebie TAK NAPRAWDĘ oznacza Polski Ład?”, poddałabym pod wątpliwość Twoją dotychczasową wiedzę na ten temat i zachęciłabym Cię do tego, aby jednak przeczytać mój post i upewnić się, że posiadasz już najważniejsze informacje na ten temat.

Wyliczanki

Nie samą luką informacyjną żyją jednak posty w social mediach. Na drodze do skonstruowania chwytliwego nagłówka, możesz posłużyć się też wyliczankami, np.:

  • Poznaj 3 skuteczne narzędzia marketingowe, które usprawnią Twoją pracę
  • Top 10 ekspertów, których warto śledzić w social mediach
  • 5 książek, które musi znać każdy skuteczny sprzedawca

Dzięki zastosowaniu tego sprytnego zabiegu, od razu zdradzisz, czego może spodziewać się czytelnik po lekturze całości Twojej publikacji, a ten poczuje, że nie chcesz mu sprzedać przysłowiowego „kota w worku”, tylko konkretne informacje na interesujący go temat.

Zdjęcie dodane przez Vlada Karpovich: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/mezczyzna-woda-laptop-notatnik-4050445/

Znane marki lub nazwiska

To, co może zachęcić czytelników do lektury Twojego posta w mediach społecznościowych, to również znane marki lub znane nazwiska. Trzeba tutaj jednak pamiętać o tym, by spełnić jeden warunek: muszą one być faktycznie znane Twojej grupie docelowej.

Dla przykładu, jeśli rozpoczęłabym swój post od pytania: „Czy chcesz wymiatać w storytellingu, jak Paweł Tkaczyk?” z pewnością przeczytasz go w całości, jeśli kojarzysz polskiego Batmana sceny marketingowej, który, jak sam o sobie mówi, zarabia na życie opowiadaniem historii.

Gdybym jednak tym samym zdaniem chciała zachęcić do lektury moją mamę, która wywodzi się z branży prawniczej, prawdopodobnie poniosłabym klęskę, bo nazwisko „Tkaczyk” kompletnie nic dla niej nie znaczy (wybacz, Paweł!).

Szybkie skojarzenia

No i w końcu ostatnim pomysłem na skuteczny nagłówek, może być posłużenie się mechanizmem… szybkich skojarzeń. Jak to działa w praktyce? Już Ci tłumaczę!

Nasze mózgi chętniej zatrzymują się przy tym, co jest im już znane, lub przy czymś, co w jakiś sposób kojarzą. Dlatego też, jeśli rozpoczniesz swój post od słów znanej piosenki czy cytatu, istnieje duża szansa, że osoby, które już wcześniej miały z nimi styczność, zatrzymają się na chwilę przy Twojej publikacji. Dzięki temu zyskasz szansę na to, że zapoznają się także z całością tekstu, który dla nich przygotowałeś. Ma to sens, prawda?

Dość scrtiptura continua

Choć dziś trudno nam to sobie wyobrazić, nasi przodkowie praktycznie nie znali cichej lektury. W książkach pisanych tuszem przez skrybów wyrazy następowały jeden za drugim w każdym wierszu i na każdej stronie, co do dziś określamy mianem scriptura continua. Na domiar złego w pierwszych tekstach nie zwracano uwagi na szyk zdań czy żadne znaki przestankowe.

Czytanie na głos wydawało się więc być jedyną metodą na poprawną interpretację tekstu, choć w praktyce przypominało rozszyfrowywanie naprawdę trudnej zagadki, obarczonej dużym ciężarem poznawczym.

Dziś teoretycznie nie stoimy już przed takimi wyzwaniami i nie powinniśmy mieć problemów z poprawnym rozumieniem postów w social mediach. Czy jednak aby na pewno mamy teraz pod tym względem łatwiej? Niekoniecznie.

Wraz z pojawieniem się i upowszechnieniem internetu, powstał tzw. hipertekst, który dziś może być naszpikowany wieloma rozpraszaczami uwagi: linkami, hashtagami czy oznaczeniami osób i marek. Czytanie treści w internecie przypomina więc jednoczesne konsumowanie książki i rozwiązywanie krzyżówki. Tym samym nie jest wcale takim prostym zadaniem do wykonania!

Jak zatem sprawić, by nasz komunikat trafił na podatny grunt i został odebrany przez jego czytelników zgodnie z naszą intencją? Mam na to kilka pomysłów, którymi teraz się z Tobą podzielę.

Moc akapitów

Najlepszymi rozwiązaniami są najczęściej te… najprostsze. Nie inaczej jest w przypadku tworzenia postów w social mediach. 🙂

Jeśli chcesz, by wzrok Twojego użytkownika swobodnie się po nich poruszał i wyłapywał z nich najważniejsze informacje, podziel swoje treści na akapity. Najlepiej kieruj się przy tym zasadą: 1 myśl = 1 akapit, a pomiędzy poszczególnymi wątkami pozostaw pustą linijkę, jak na załączonym przykładzie.

Przykład zastosowania w praktyce metody 1 myśl = 1 akapit

Dzięki temu Twój tekst stanie się „lżejszy” i łatwiejszy w odbiorze, a kluczowe informacje nie zginą w gęstwinie liter i cyfr.

Metoda 2-3-1

W tworzeniu swoich internetowych publikacji możesz posłużyć się też metodą 2-3-1, według której najważniejsze słowa należy umieścić na końcu zdania, mniej ważne na początku, a najmniej ważne w środku. Dlaczego? Ponieważ kropka, która następuje po ostatnim wyrazie, jest niczym znak STOP, który zwiększa jego znaczenie.

Szczególnymi miłośnikami tej metody są… autorzy piosenek. Zauważ, że miłość wybrzmiewa o wiele mocniej, gdy kultowym utworze The Beatles umieszczona została na końcu zdania: „All you need is LOVE, niż wtedy, gdy pojawia się na jego początku w zdaniu: Love is all you need„.

Jeśli więc w Twoim komunikacie np. nazwa marki, czy informacje o unikalnej ofercie są kluczowe, umieszczaj je zawsze na końcu zdania, by stały się jego najważniejszymi bohaterami.

Skuteczne eye-catchery

Tworząc posty w social mediach nie zapominaj o eye-catcherach! Ich rolę najczęściej pełnią załączniki w formie obrazów, linków, czy wideo, ale do nich nie ogranicza się Twoje pole do popisu.

Skutecznymi eye-catcherami mogą być również oznaczenia osóbmarek za pomocą @ oraz… hashtagi. W końcu jedne i drugie podkreślają się w social mediowych publikacjach na niebiesko, więc siłą rzeczy ożywiają tekst i mocniej zwracają uwagę na te zdania, w których się pojawiają.

Hashtagi i oznaczenia umieszczaj w dowolnym miejscu w swojej publikacji, a nie tylko na szarym końcu

W przypadku oznaczeń pamiętaj o tym, by zawsze wynikały z kontekstu Twojej wypowiedzi. Nie ma przecież nic gorszego niż luźno wrzucone nazwy marek lub nazwiska, które nie wiadomo, co oznaczają i co mają wnosić do Twojej publikacji. Uwierz mi, że czytelnicy nie lubią i nie chcą się domyślać, co autor tekstu miał na myśli. 😉

Z kolei posługując się hashtagami, weź pod uwagę fakt, że mogą występować w dowolnym miejscu w Twojej publikacji, a nie tylko na szarym jej końcu. No i oczywiście pamiętaj o tym, że w poszczególnych mediach społecznościowych obowiązują różne limity hashagów. Przykładowo na Instagramie możesz użyć ich aż 30, podczas gdy na LinkedInie dobrze byłoby zmieścić się w limicie od 3 do 5.

Zadbaj też o to, by wśród używanych przez Ciebie hashtagów dominowały te tematyczne, które przyciągną uwagę do Twojego posta nawet te osoby, które wcześniej Cię nie znały, a bardzo interesują się danym zagadnieniem, podczas gdy hashtagi brandingowe najczęściej używane będą tylko przez przysłowiowych „krewnych i znajomych królika”, ponieważ służą głównie budowaniu świadomości marki.

Ludzie lubią liczby

Zdjęcie dodane przez Pixabay: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/6-sztuk-czarno-bialych-kosci-37534/

Konstruując swoje posty w social mediach, weź też pod uwagę fakt, że… ludzie lubią liczby i od wieków przypisują im ogromne znaczenie.

Przykładów na potwierdzenie tej tezy nie trzeba wcale szukać daleko. Gdyby spytała Cię o szczęśliwą liczbę, prawdopodobnie wskazałbyś na 7, która od czasów starożytnych uważana była za liczbę kosmosu, a przez Pitagorejczyków uznawana była za mistyczną, ponieważ składała się z dwóch innych szczęśliwych liczb: 3 i 4.

Jakby tego było mało, 7 było też cudów świata, a i większość bajek dla dzieci rozpoczyna się od zdania: „Za siedmioma górami, za siedmioma lasami…”.

Prawda jest więc taka, że kochamy liczby, bo te ułatwiają nam zrozumienie i przekazanie ważnych informacji. Także z perspektywy marki, którą budujemy w mediach społecznościowych.

W tym przypadku pamiętaj jednak o tym, że aby liczby wybrzmiały jak najlepiej… nie można ich zapisywać słowami! Forma cyfrowa będzie w ich przypadku dużo łatwiejsza do wychwycenia i zrozumienia przez ludzkie oko i dlatego to właśnie na nią powinno się postawić.

Ogromne znaczenie ma również to, czy daną informację przekażemy za pomocą procentów, ułamków czy pełną liczbą. Przykład? Proszę bardzo!

Jedna z zaprzyjaźnionych firm na łamach swojego profilu na LinkedInie opublikowała kiedyś post, w którym chwaliła się, że współpracuje już z 8 333 aptekami i punktami aptecznymi w całej Polsce. Czy brzmi to imponująco?

Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że każdy z nas w okolicy swojego miejsca zamieszkania ma zazwyczaj 2 lub 3 apteki, niekoniecznie.

Gdybym jednak powiedziała Wam, że te 8 333 apteki i punkty apteczne w całej Polsce stanowią 2/3 lub 63% penetracji tego rynku w naszym kraju, cały przekaz brzmiałby bardziej dumnie, a wciąż zawierałby prawdziwe informacje!

Widzisz już więc, że czasami naprawdę małe detale lub formy zapisu potrafią zrobić dużą komunikacyjną różnicę. 😉

Superbohater potrzebny od zaraz

Zrób sobie teraz mały rachunek sumienia i zadaj sobie pytanie, czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się połączyć zwroty: „mógłbym” lub „chciałbym” z trybem przypuszczającym w swoich postach?

Jeśli tak… prawdopodobnie zaserwowałeś swoim czytelnikom naprawdę niestrawną mieszankę niepewności.

Koniec z tym niefortunnym połączeniem! Od dziś będziesz już superbohaterem swoich własnych publikacji, który niepewność zamienia w pewność. Jak? Pozwól, że posłużę się bardzo obrazowym przykładem.

Zdjęcie dodane przez Lukas Horak: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/figurka-batmana-69314/

Wyobraź sobie wspomnianego już dziś Batmana, który staje przed bandą złoczyńców w Gotham i wypowiada do nich słowa: Chciałbym złoić Wam tyłki”.

Nie wiem, jak Ty, ale ja po tak sformułowanym komunikacie, dorysowałabym mu w myślach filiżankę z herbatą, a na głowie dodałabym melonik i poważnie zastanawiałabym się nad tym, co dalej zrobi z tymi złoczyńcami, skoro tylko CHCIAŁBY dokonać uszczerbku na ich zdrowiu.

Jeśli jednak stanąłby przed tymi geniuszami zła, cały na czarno i w zbroi, która pozwala stwierdzić, że pod spodem na bank kryje się żelazny 6-pak, a z jego ust padłyby słowa: Złoję Wam tyłki”, to wzięłabym do ręki popcorn i z podziwem obserwowała, jak sprawiedliwości staje się zadość.

Podobny zabieg możesz zastosować również w swoich biznesowych publikacjach. Na przykład zdanie: „Mógłbym zaprezentować Wam…” zamień na „Prezentuję Wam…”, dzięki czemu od razu zabrzmisz jak osoba bardziej pewna siebie i swojej oferty. Brzmi jak plan, prawda?

Konkrety poproszę

Tworząc publikacje w social mediach, staraj się też jak najmocniej operować językiem konkretów. Kwieciste metafory zostaw sobie na kampanie reklamowe. W mediach społecznościowych odbiorca musi zinterpretować tekst zgodnie z Twoją intencją, by Twój post mógł finalnie pomóc Ci osiągnąć założone cele.

Jeśli napiszesz w social mediach, że Twoją pasją jest taniec, każdy może wyobrazić sobie Ciebie pląsającego w innym rytmie. Jedni dopasują Cię do tanga, a jeszcze inni do salsy czy breakdance. Gdy jednak Twój komunikat będzie konkretny i napiszesz odbiorcom wprost, że uwielbiasz tańczyć sambę, zwiększysz swoje szanse na to, że zrozumieją tekst tak, jak tego chciałeś i połączą Cię z tym tanecznym stylem, który faktycznie jest Ci bliski.

Podobnie będzie z użyciem bardzo ogólnych zwrotów, w stylu: tani, drogi, niski, wysoki. To czy coś jest dla nas drogie lub tanie postrzegamy zazwyczaj przez pryzmat swoich zarobków lub… miasta pochodzenia i wychowania. Jeśli zarabiamy kilkanaście tysięcy miesięcznie, drogim długopisem może być dla nas taki, który kosztuje od kilkuset złotych. Jeśli jednak nasz portfel nie jest zbyt zasobny, albo pochodzimy z Poznania i słyniemy z gospodarności… drogi długopis może dla nas kosztować nawet 2 zł 50 groszy, ponieważ można kupić też i taki za kilkadziesiąt groszy, a zatem taki za kwotę powyżej 2 złotych już i tak będzie fanaberią. 😉

Mam nadzieję, że dostrzegasz już, że operowanie językiem konkretów zwiększa Twoją szansę na to, że wszyscy zrozumieją Twój przekaz tak, jak tego chciałeś. 😉

Słowom-papugom i śmieciom już podziękujemy

Zdjęcie dodane przez Jamshed Ahmad: https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/ptaki-ara-1316294/

Joanna Wrycza-Bekier, autorka książki pt. „Magia słów” bardzo trafnie porównuje teksty internetowe do… zagraconych strychów, na których możemy znaleźć swoiste perełki, ale również typowe śmieci, jak puste kartony, popękane wazony czy niedziałające lampki choinkowe.

W dodatku większość z nas, ja na pewno też, posiada swoiste „tiki” w postaci słów, których nadużywamy w swoich komunikatach i absolutnie nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jednymi z najczęściej występujących są np. zwroty: „generalnie” lub „praktycznie”.

Tymczasem okazuje się, że możemy się ich śmiało pozbyć, ponieważ nie wnoszą żadnej wartości do naszego posta i tylko go zaśmiecają. Przykład? Proszę bardzo!

Typowe zdanie ze wspomnianymi „tikami”, które mogłabym napisać w swoich mediach społecznościowych, brzmiałoby: Generalnie fundamentalne zasady marketingu praktycznie nie zmieniają się od kilkudziesięciu lat”.

Jednak mogłabym zapisać je również tak: „Fundamentalne zasady marketingu nie zmieniają się od kilkudziesięciu lat”.

Zobacz sam, że ten drugi zapis wcale nie ucierpiał na tym, że wyrzuciłam z niego kilka słów. Wprost przeciwnie! Stał się bardziej konkretny, a przez to również czytelny i łatwiejszy w interpretacji.

A skoro już jesteśmy przy tym temacie… w swoich postach pozbądź się też koniecznie tzw. słów – papug, czyli takich, które naśladują znaczenie innych wyrazów i najczęściej występują obok siebie.

Jednym z moich ulubionych przykładów na ich zastosowanie jest np. fakt autentyczny, co stanowi swoisty pleonazm, czyli mówiąc bardziej potocznie masło maślane, ponieważ każdy fakt, co do zasady jest potwierdzony, a więc i autentyczny.

Inny przykład? Darmowy prezent! Jeśli stosujesz taki zwrot… przestań natychmiast, bo obrażasz nim inteligencję swoich odbiorców. Prezentem zawsze obdarowujemy kogoś bezinteresownie, a zatem nie licząc na żadną formę zapłaty. 😉

Podsumowując, słowom śmieciom i papugom warto już podziękować i nie uwzględniać ich w swojej komunikacji.

I to by było na tyle, ale…

No dobrze… wiesz już, że warto dzielić swój post na akapity, stawiać na skuteczne nagłówki i eye-catchery w tekście, operować językiem konkretów oraz unikać niepewności w swojej komunikacji. Zastanawiasz się pewnie jednak, czy te wskazówki wyczerpują w pełni temat tworzenia skutecznych postów w social mediach i wykorzystywania w nich potęgi słów Odpowiedź na to pytanie brzmi: oczywiście, że nie! Gdybym miała opisać wszystkie złote rady na ten temat, prawdopodobnie powstałaby z tego cała książka, a nie skromny artykuł na blogu.

Nie martw się jednak, bo nie powiedziałam jeszcze na ten temat ostatniego słowa i już wkrótce spodziewać się możesz tutaj kolejnych tekstów związanych z content marketingiem i copywritingiem.

Teraz żegnam się już z Tobą i mocno trzymam kciuki za to, by zastosowanie moich rad wzniosło Twoją komunikację w mediach społecznościowych na jeszcze wyższy poziom!

Warto zapamiętać

  • Nasi przodkowie nie znali poprawnego szyku zdań, ani znaków przestankowych. My znamy, więc powinniśmy korzystać z tej wiedzy w praktyce. Również w social mediach. 🙂
  • Skuteczny nagłówek ma moc przyciągania do Twojego tekstu. Stanowi też obietnicę dla czytelnika. Poświęć mu największą część pracy nad tekstem!
  • Swoje treści w social mediach zawsze dziel na akapity, a pomiędzy poszczególnymi wątkami pozostaw linijkę przerwy. Dzięki temu Twój tekst stanie się bardziej czytelny.
  • Oznaczenia osób i marek za pomocą @, jak również hashtagi stanowią przy okazji skuteczne eye-catchery. Korzystaj z nich śmiało, ale i z głową, pamiętając o umiarze i specyfice wybranych mediów społecznościowych.
  • W swoich postach operuj językiem konkretów i pozbądź się słów-śmieci oraz słów-papug. Zadziała to tylko na Twoją korzyść!